Poleganie – Ken Brownd

Kiedy byłem studentem, mój kolega zapytał, czy chcę zejść z użyciem liny. Oczywiście, że chciałem, więc wkrótce byliśmy w drodze do parku niedaleko od nas. Tam jest dużo klifów – nie bardzo wysokie, ale wystarczająco, że trochę się niepokoiłem. Nasz instruktor przywiązał linę do drzewa na szczycie. Od razu pytałem, czy może to drzewo nie jest za małe, żeby nas podtrzymywać. On dodawał mi otuchy, mówiąc, że on już ma wiele lat doświadczenia i dobrze wie, co jest potrzebne. Powiedział, co mamy robić, żebyśmy byli bezpieczni. Najważniejsze było to, że musimy polegać sto procent na linie, zamiast na swoich nogach. Czasami ludzie, którzy po raz pierwszy schodzą z użyciem liny nie czują się bezpiecznie, i chcą zejść stojąc. Problem polega na tym, że wtedy łatwo poślizgnąć się i uderzyć w głowę. Rozumiałem. Nawet zgodziłem się, że to ma sens. Ten instruktor wyglądał na mądrego, więc mu wierzyłem. OK. Idziemy? Ale kilka minut później, kiedy ja miałem zejść na dół, wszystko się zmieniło. Stałem na szczycie pochylając się do tyłu nad wąwozem i…. linia rozciągała się. Lęk we mnie narastał. Czułem się, że zaraz spadnę. Wszystko we mnie krzyczało, że muszę natychmiast stać na swoich nogach. Od dzieciństwa uczyłem się, że kiedy tracę równowagę, mam stać. To jest dla mnie odruch. Pamiętałem to, co powiedział instruktor, ale teraz myślałem, że być może on nie jest aż tak mądry. Może on nie rozumie, jak się czuję. Muszę stać, bo inaczej umrę. Właśnie wtedy słyszałem jego głos ze szczytu. Spoko! Zaufaj mi. Wszystko jest OK. Tylko polegaj na linie. Pełen lęku zdecydowałem jednak, że mu zaufam. Było dla mnie bardzo trudne, ale uspokoiłem się i zszedłem podlegając na linie. I linia mnie podtrzymała. Wtedy zauważyłem także, że widok ze ściany klifu jest piękny. Tego dnia zeszedłem jeszcze wiele razy. Było dla mnie bardzo przyjemne. Czułem jednak lęk za każdym razem, kiedy linia się rozciągała. Także za każdym razem musiałem zdecydować się znowu ufać instruktorowi, że wszystko będzie w porządku. Czasami w naszym życiu, sytuacja jest podobna. Siedząc w nabożeństwie słyszymy, że wszytko służy ku dobremu tych, którzy kochają Boga. W kazaniach pastorzy mówią, że Bóg ma dobry plan i troszczy się o nas. Wszystko to rozumiemy. Zgadzamy się, że to jest prawdziwe. Wiemy, że Bóg jest mądrzejszy od nas, więc wierzymy mu. Ale, kiedy mamy jakiś konflikt z kimś, lęk w nas rośnie. Mimo że wiemy, że Bóg jest dobry, nie czujemy się bezpiecznie, czasami nawet, jak umieramy. Myślimy, że jesteśmy zdani na siebie. Wszystko w nas wrzeszczy, że musimy natychmiast coś robić, żeby się uratować. To jest normalna ludzka reakcja. Ale to jest bardzo niebezpieczne, i czasami rani i nas i innych. Szymon Piotr czuł się ten lęk w ogrodzie Getsemani z Jezusem. Bardzo się bał, miał miecz, więc obronił siebie. Uderzył sługę arcykapłana i odciął mu ucho. Ale Jezus go przestrzegł. To co się stało w ogrodzie w tamtej nocy, było częścią planu Bożego. Jezus wiedział, że Piotr się bał. Ale nie chciał, żeby Piotr sam bronił siebie. Jezus chciał, żeby Piotr Jemu ufał. Kiedy doświadczamy konfliktu to normalne, że czasami zostaniemy defensywni. Ale Jezus powiedział, że mamy nawet kochać tych, którzy nas nienawidzą. To nie jest dla nas łatwe. Doświadczenie mówi, że musimy coś robić. Słowo Boże jednak mówi do nas: „Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie.” (Przypowieści Salomona 3:5). Czasami w konflikcie czujemy, że spadamy i chcemy obronić siebie. Ale ze szczytu, słyszymy głos Naszego Ojca. Spokojnie. Ufaj mi. Wszystko jest OK. Tylko polegaj na mnie. I właśnie wtedy, pełni lęku, musimy zdecydować, czy znowu Mu zaufamy. To jest bardzo trudne. Ale, kiedy polegamy tylko na Nim, zdamy sobie sprawę, że widok stamtąd, widok na Tego, komu ufamy, jest piękny.